Tym wpisem rozpocznę serię „krótkich testów małego oświetlenia rowerowego” gdzie będę opisywać jedną konkretną, tanią, lampkę rowerową (po większości rowerowe). Każda publikacja będzie krótka i na temat. Wymienię zalety oraz wady produktu które, moim zdaniem, warto mieć na uwadze. Powiem coś o jej funkcjonalności, zasilaniu itp. Jak da radę, to przyjrzymy się bliżej co w środku piszczy.
Poprawki kosmetyczne
Wielu z Was pewnie kojarzy światełko ze zdjęcia tego wpisu. Można je kupić za kilka złotych. Jego odmian jest od groma. Model który dziś opisuję jest dostępny w kilku różnych kolorach :
- czarny
- czerwony
- niebieski
- żółty
- zielony
Dzięki takiej różnorodności możemy dobrać sobie coś, co będzie kolorystycznie pasować z naszym rowerem. W większości przypadków kolor obudowy = kolor światła. Wyjątkiem jest jedynie kolor czarny, który świeci na biało. Gdyby jednak ktoś z Was zdecydował się na zakup, warto się upewnić czy coś nie jest zmienione i np. czerwone światło nie świeci na biało !
Światełko jest lekkie, waży zaledwie 18 gram z bateriami. Wymiary to 4,6 x 4,5 cm. Wysokość w okolicy 2,6 cm nie kwalifikuje jej do gigantów 🙂 Włączenie, wyłączenie oraz zmiana trybów odbywa się jednym, ukrytym pod silikonem, przyciskiem umieszczonym między diodami LED.
Za oświetlenie odpowiadają 2 diody LED. Po jednej na każdym boku.
Aby „wzmocnić” efekt świecenia, plastik nad LED-ami jest „uformowany” na wzór lupy powiększającej.
Energii dostarczają 2 baterie AG10, tzw. guzikowe.
Środek lampki wykonany jest z plastiku, natomiast kolorowa nakładka z silikonu. Jest ona na tyle rozciągliwa, że bez problemu wyjmiemy środek (wcześniej wspomniany plastik) by wymienić baterie.
Za połączenie obu końcówek lampki, i montaż jej, odpowiedzialny jest zaczep w kształcie litery „S”.
Lampka jest bardzo łatwo rozbieralna na części pierwsze, tak więc majsterkowicze mają pole do popisu by zrobić sobie np. dwukolorowe świecidełko. Dodatkowy atut to bezproblemowa naprawa, lampka jest przysłowiową konstrukcją cepa. Jeżeli ktoś umie obsługiwać lutownicę, modyfikacja nie sprawi mu najmniejszego problemu. Z drugiej strony, patrząc na jej cenę to naprawa ma sens, tylko i wyłącznie, gdy dysponujemy już jakimiś diodami w swoim warsztacie. Dokupienie ich i wymiana, w pewnych przypadkach, przerośnie wartość lampki. Oczywiście kto bogatemu zabroni, lampka koło 5 zł, naprawa 10 zł z częściami, ale radość z samodzielnej naprawy bezcenna 🙂
Lampka ma 3 tryby działania :
- mruganie szybkie
- mruganie wolniejsze (bo wolnym bym tego nie nazwał)
- stałe świecenie
Z wad które mogę wymienić, w moim modelu, to :
- przykrywka gniazda baterii – coś nie bardzo się trzyma, ale silikonowa obudowa skutecznie ją przytrzymuje i nie ma w zasadzie problemu
- blaszki z gniazda baterii – coś nie bardzo jest to wszystko spasowane i baterie ciężko się układa w środku. Jest problem ze stykiem, a co za tym idzie, lampka nie działa. Lekkie użycie siły, dociśnięcie baterii, wygięcie blaszek i jest ok
Na koniec test w terenie
Czy warto ? Na to pytanie już musicie sobie sami odpowiedzieć. Moim zdaniem nawet taka lampeczka jest lepsza, niż jej całkowity brak. Jakością nie powala, ale zawsze w jakimś stopniu zwiększa widoczność rowerzysty na drodze. Kupiłem ją w sklepie typu „wszystko za 5 zł”. W Łodzi na ul. Piotrkowskiej, między Centralem a placem Wolności, jest kilka takich sklepików. Na popularnym portalu aukcyjnym też pewnie można je dostać.
Z lampek tylnych polecam Cateye Omni 5-diodową (Omni ma ciekawy dobrze zwracający uwagę tryb strobo w porównaniu z poprzednim modelem) ewentualnie wersję budżetową 3-diodową, Lub ich podróbę Profex z Carrefour za 11,95- zł (jak zobaczyłem w markecie wziąłem najpierw jedną na badania organoleptyczne i w rezultacie jeszcze tego samego dnia ze cztery na raz). Ta lampka mocowana jest na 'pasek zębaty’ czyli da sie zamontować na rurze o praktycznie każdej średnicy, od cienkiej rurki tylnych widełek obok koła do grubej rury podsiodłowej nad tylnym kołem. A mam pół schowka różnych lampek nawet markowanych przez Giant, Merida, Author itp. itd. po kilkanaście zł/szt., których niemal nie da się nigdzie do roweru przykręcić poza jedna optymalną średnicą. Lampki włączam zawsze niezależnie od pory dnia (oczywiście głównie przeciw poyebanym rowerzystom ;))
Pewnie masz pełno lampek które ja opisywałem w tym wpisie https://diodek.pl/krotki-test-malego-oswietlenia-rowerowego-iv/ Fakt, z ich zaczepami to loteria jeżeli chodzi o możliwości montażu. Czasami zaczepy są tak małe że nawet na rower dziecięcy podejrzewam że nie wejdą.
Dodam tylko, że są wersje zasilane bateriami CR2032 i osobiście takie mam (wybór świadomy). Dzięki temu kupuję w IKEA blister bateryjek za 4zł i mam fajne i TANIE lampki. I kompletnie mi ich nie żal, że zgubię czy mi ukradną (zresztą tego chyba nikt nie ukradnie bo i po co – sprzedać używanego się nie da skoro nowe kosztują 1$.)
Zgadza się. A wbrew pozorom takie lampeczki w zupełności wystarczą większości rowerzystów. Mówię tutaj o tych tylnych, bo przednie tego typu to porażka. Na chwilę obecną z najtańszych ta jest zdecydowanie najlepsza https://diodek.pl/krotki-test-malego-oswietlenia-rowerowego-iii/, i jest zasilana właśnie CR2032.
W dniu 2018-02-10 o 13:54, Disqus pisze: